Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Które opowiadnie spodobało ci się najbardziej ? |
Opowiadania "Lubiepizze" |
|
100% |
[ 3 ] |
Opowiadanie "Tomcata" |
|
0% |
[ 0 ] |
Opowiadanie "Furii" |
|
0% |
[ 0 ] |
|
Wszystkich Głosów : 3 |
|
Autor |
Wiadomość |
Myles
Administrator
Dołączył: 01 Maj 2008
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: brać pieniądze ?
|
Wysłany: Pią 13:45, 18 Lip 2008 Temat postu: KONKURS - na ułożenie najciekawszej historii gildii |
|
|
Więc podczas rozmów w pewien piękny słoneczny dzień gildia wpadła na pomysł wymyślenia jakiejś ciekawej historii naszej gildii.
Zasady konkursu:
- Udział w konkursie może wziąć każdy członek gildii.
- Swoje propozycje proszę przedstawiać w tym temacie.
- Swoje propozycje zgłaszać do 20.07.2008 (niedziela)
Nagrody za najciekawszą historię:
- 30 gold.
- Otrzymanie specjalnej rangi "Kronikarz".
- Najlepsza historia zostanie umieszczona na forum [link widoczny dla zalogowanych].
Nagrody są bardzo atrakcyjne szczególnie dla graczy z niskimi lvl'ami więc chwyć "pióro" w dłoń i twórz!. Najlepsza propozycja zostanie wybrana przez wszystkich członków gildii poprzez głosowanie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Myles dnia Pon 10:45, 21 Lip 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Furiaa
Dołączył: 22 Cze 2008
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bialystok
|
Wysłany: Pią 14:15, 18 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Dawno jeszcze przed wydarzeniami z warcrafta przed wielka wojna wszystkie rasy żyły w zgodzie, do czasu gdy prorok tak samo jak dla Arthasa przepowiedział nadejście zła był to książę Amidas który po wizji chciał za wszelka cenę temu zapobiec jednak nie mógł nic zrobić z czasem zaczęły robić sie podziały spory wojny po 30 latach wyniszczony świat był zaledwie namiastka ówczesnej cywilizacji. Bitwa ... nie wojna.. ! Siły dwóch olbrzymich armii miały sie zaraz zetrzeć niebo pociemniało wtem ziemia zaczęła się rozsuwać wyszły bestie demony smoki i zaatakowały. Większość poległa w walce sam książę Amidas od smoczego podmuchu mimo tarczy nie zdołał przeżyć. Zaledwie 5 minut po walce dotarł tam brat księcia Andronis ale nie zastał nic oprócz palącego się "cmenatrza" wszędzie był ogień paliły sie drzewa ciała poległych z jednym wyjątkiem obok Amidasa była jedna roślina róża właśnie się dopalała .. Andronis pochował brata w miejscu gdzie zginął postanowił pomścić jego śmierć, wiedział ze sam nie zdoła tego zrobić załozył więc Zakon Płonącej Róży na cześć Amidasa aby zgromadzić wszystkich którzy szukają zemsty za śmierć.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lubiepizze
Dołączył: 18 Lip 2008
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zewsząd
|
Wysłany: Pią 16:28, 18 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Legenda Płonącej Róży
Niech Paladin ma cię w opiece przyjacielu – Rzekł młody rycerz. Mówią to uśmiechną się w przyjacielskim geście do Lorda Ferro, lecz ten zamyślony nawet tego nie zauważył. Drzwi otworzyły przed nimi otworzyły się na oścież, by mogło przejść przez nie dwóch rycerzy zakonu korony. Ubrani byli w ceremonialne pancerze płytowe. Mieli być gwardią honorową. Ostatnią gwardią honorową skazańca.
Ferro stał przed sądem składającym się z 3 przedstawicieli wszystkich zakonów rycerzy solamnijskich, korony, miecza i róży. Lordzie Ferro – pierwsze słowa Głowy zakonu korony były pełnie pogardy i tylko procedura sprawiła, że użył tytułu szlacheckiego – Wiesz dlaczego musisz stanąć tutaj przed nami. Stary rycerz zanim odpowiedział rozejrzał się dookoła widząc zaledwie kilku swoich towarzyszy którzy nie patrzyli na niego z pogardą. Widział też setki wojowników patrzących na niego niczym na śmierdzącego goblina. Stoję tu przed wami by wytłumaczyć się ze złamania naszego najświętszego prawa – reguły. Targeof głowa rycerstwa róży pierwszy rozpoczął - Nie będziesz się z niczego tłumaczyć głupcze, przybyłeś tu tylko po to by usłyszeń wyrok. Wprowadzić pozostałych zdrajców- zachrypiał prawie 80 letni przedstawiciel zakonu miecza. Kolejni rycerze wprowadzili Zangmarda i Diogenesa kolejnych dowódców uznawanej przez rycerstwo za haniebną obrony zachodniej solamni. Rada ustaliła – kontynuował Lord Targeof , iż najlepszą karą dla waszej trójki będzie wygnanie z kraju i pozbawienie was godności rycerskiej. Z całej sali odezwały się głosy żądające śmierci trójki dawnych przedstawicieli zakonu róży. Cisza – wykrzykną Targeof – Nie zostaniecie zabici tylko dlatego, że udało wam się powstrzymać wroga na tyle długo byśmy mogli przybyć i go pokonać. Ale sposób – teraz głos zabrał Matisaf przewodniczący zakonu miecza – w jaki to uczyniliście był niedopuszczalny. Spalona ziemia, wysłanie haniebnego poselstwa do magów i elfów – z pogardy w jego głosie można było wyczytać tylko jedno równie mocno nienawidził jednych i drugich. Milczący od początku rozprawy Zangmard w końcu wydusił z siebie głos który przerodził się w krzyk – Gdyby nie pomoc magów nie przetrwalibyśmy nawet 2 dni a przeciwnik dotarł by szybciej do wieży Najwyższego Klerysta zanim zdołalibyście zebrać siły zdolne go powstrzymać. To nie ma najmniejszego znaczenia Zangmard – upomniał go Ferro - ich to nie przekona, to są ludzie zaślepieni regułą woleli by stracić życie w swoich łóżkach w Palantchas niż wiedzieć że zawdzięczają je magom. Diogenes podszedł do stołu polowego za którym zasiadała rada rycerzy odpiął swoje ostrogi i ostrożnie i z szacunkiem złożył je na nim. Gdy całe zgromadzenie zamarło nikt nie zauważył jego łez spadających obok dawnego symbolu przynależności do rycerstwa. Zaraz za nim uczyniła to samo pozostała dwójka. Każdy z nich odchodząc od stołu brał jedną z róż leżących na nim, po czym podeszli do najbliższej pochodni by je spalić zgodnie z rytuałem wygnania z zakonu róży. Palące się róże paliły ich w ręce lecz ci byli zbyt zrozpaczeni by to poczuć.
Wtedy wydarzyła się rzecz niepojęta dla rady i większości zgromadzonych. Większość towarzysze broni 3 wygnańców wyszli z szeregu rycerstwa niosąc swoje ostrogi w jednej ręce a róże w drugiej. Przedstawiciele zakonów patrzyli z nieukrywanym zdziwieniem jak kolejno zostawiają ostrogi na ich stole i podpalają swoje róże. Dołączył do nich stary kapłan Paladina, Myles który zajął się oparzeniami wywołanymi przez płonące kwiaty. Odmówił krótką modlitwę do swojego boga i po chwili rany w cudowny sposób zaczęły się goić. Wiedział że po tym co uczynił nie może wrócić do zakonu. Podniósł jedną z róż która ciągle się paliła najwidoczniej za sprawą boskiej interwencji. Podszedł do dumnych byłych rycerzy pokazując im kwiat który stał się ich przyszłym symbolem i na zawsze spoczął w ich warowni wiecznie płonąc. Symbolem rycerzy bez ostróg. Symbolem Zakonu Płonącej Róży. Niech Paladin ma ich w swej opiece…
P.S. troszke się rozpisałem mam nadzieje że się spodoba
P.S.2 Mam pytanie można wrzucać tylko 1 opowiadanie czy ile się chce ?
Post został pochwalony 2 razy
Ostatnio zmieniony przez Lubiepizze dnia Pią 16:32, 18 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Myles
Administrator
Dołączył: 01 Maj 2008
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: brać pieniądze ?
|
Wysłany: Pią 16:41, 18 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Możesz nam podać jeszcze jedną propozycję
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Furiaa
Dołączył: 22 Cze 2008
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bialystok
|
Wysłany: Pią 17:29, 18 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
O w dupe Lubiepizze juz wygral ..
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tomcat
Dołączył: 16 Lip 2008
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łapy
|
Wysłany: Sob 10:19, 19 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Święty Zakon Kleryków z Northshire (Holy Order of Northshire Clerics) poniósł duże straty podczas Pierwszej Wojny. Bracia, choć płomiennie oddani sprawie, wielokroć nie byli w stanie znieść trudów wojny, nie przeszedłszy wcześniej szkolenia wojskowego. Ich pomoc, choć wielka, nie wystarczyła również, aby wojnę wygrać.
Świadom tego, arcybiskup Alonsus Faol wraz z Utherem, póżniej zwanym Lightbringer, założyli w Stratholme Zakon Rycerzy Srebrnej Ręki (Order of the Knights of the Silver Hand), który okazał się nieoceniony podczas Drugiej Wojny.
Paladynów jednak, jak nazywano Rycerzy Srebrnej Ręki, oraz Kleryków z Northshire, było niewiele. Podczas wojny ma to fundamentalne znaczenie. Wiedząc o tym, Uther pragnął sformować ugrupowanie mniej zadedykowane Światłu, a pod militarną komendą Rycerzy.
Nie mógł tego jednak zrobić. Nie mógł ryzykować życia ludzi, którzy nie przysięgli za cenę życia chronić Świętego Światła.
Nie tylko Uther jednak zdawał sobie z tego sprawę. Wielokrotnie, podczas otwartych narad wojennych, gdy czuć można było potrzebę walki na wielu frontach, a Paladyni nie stanowili wystarczającej siły, zgłaszało się wielu ochotników, gotowych zebrać garstkę wojowników z Azeroth i wykonywać niektóre z trudnych zadań Zakonu.
Uther z ulgą zezwalał na te działania.
Podczas Drugiej Wojny wielu niezakonnych służyło niejako pod sztandarem Srebrnej Ręki. Zakon doceniał ich wkład, lecz nadanie im jakiegokolwiek statusu byłoby zbyt precedensowe. Po Wojnie Zakon ograniczył się do zapewnienia utrzymania wojownikom niezdolnym do aktywności w czasach pokoju. Ochotnicy, zarówno ludzie, krasnoludy i gnomy, w zamian dalej stanowili element siły Srebrnej Ręki.
Wybuchła Trzecia Wojna. Dla Zakonu najdotkliwszym wydarzeniem tego czasu była zdrada Arthasa Menethila, a w późniejszym czasie jego powrót, śmierć Uthera z jego ręki, i zdziesiątkowanie Zakonu.
Pozostający przy życiu Paladyni skupili się następnie na odtworzeniu Zakonu, inni zaś, przewidziawszy sukces restoracji Srebrnej Ręki, zapewniali utrzymanie ochotników zakonnych.
Nowa Srebrna Ręka jednak, upokorzona zdradą jednego spośród swoich, musiała być pewna, że zepsucie nie dostanie się pomiędzy jej szeregi. Tym samym oficjalne uznanie podopiecznych Zakonu za jego część stało się niemożliwe.
Ugrupowanie ochotników, a właściwie teraz kilka mniejszych grup, chwiało się, pozbawione oficjalnego wsparcia Srebrnej Ręki. Paladyni pragnący utrzymania tych cennych, uzdolnionych wojowników w służbie Sojuszu, na ile to możliwe, kontynuowali dzieło Zakonu sprzed Trzeciej Wojny.
Nie mogło to jednak trwać wiecznie.
Impulsem do zmian było rozbicie się Exodaru na Azeroth.
Poszukujący sojuszników w walce z Płonącym Legionem, służący Światłu Draenei zostali prędko osiągnięci przez stojące na straży oddziały ochotnicze. Poznawszy ich sytuację, jeden z kapłanów Draenei, Myles, zapragnął zmobilizować te siły. Wstępne porozumienia z paladynami przewodzącymi ochotnikom cieszyły lidera Wygnanych, Velena, i zdobyły jego poparcie.
Grupa założycieli nowego ugrupowania, zarówno służących Światłu, jak i od niego niezależnych, przyjęła za herb płonącą różę, na znak rozkwitnięcia porozumienia pomiędzy Azeroth a nowymi przybyszami, odrodzenia siły sprzed Trzeciej wojny, gotowej płomieniem i cierniami, za cenę szkarłatnej krwi, walczyć z wszelkim wrogiem Sojuszu. Grupa nazwała się Zakonem dla uczczenia korzeni swego istnienia, ściśle związanych z Zakonem Srebrnej Ręki.
Mniej fabularnie, wplecione w historię świata Warcrafta.
Do usług.
Post został pochwalony 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lubiepizze
Dołączył: 18 Lip 2008
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zewsząd
|
Wysłany: Sob 17:05, 19 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Prolog wydarzeń z poprzedniego opowiadania mam nadzieję że się spodoba
Róża w ogniu
Niech Paladin ulituje się nad tobą! – wykrzyczał odźwierny bramy zamku Starbridge – Co wam się stało. Powiedział młody rycerz, a może jeszcze giermek do łowcy. Jego widok przedstawia obraz nędzy i rozpaczy ledwo zwlókł się ze stworzenia tak wychudzonego, że strażnik bramy ledwo rozpoznał w nim konia. Mu… muszę rozmawiać z dowódcą tego garnizonu – wychrypiał wycieńczony przybysz po czym upadł na ziemię obok swojego rumaka. Sprowadź go tak szybko jak możesz. – dodał po czym stracił przytomność. Szybko – rozkazał odźwierny swojemu pomocnikowi - sprowadź Lorda Ferro i jakiegoś kapłana. Ta jest - odpowiedział jeszcze wyglądający na ok. 16 lat młodzieniec.
Ferro przyjacielu robiłem co tylko w mojej mocy by pomóc temu zwiadowcy lecz jego wycieńczony organizm musi odpocząć. Obudzi się jutro lub dopiero za dwa dni. – tłumaczył Myles. Wiesz że ten człowiek nie jechał tak bez potrzeby musisz mu pomóc odzyskać przytomność jeszcze dziś. Wiem że nie możesz mi tego obiecać ale zrób co w twojej mocy. – Wypowiedział jeden z adiutantów Lorda, Kapitan Zangmard.
Panie- do komnat Lorda wbiegł zdyszany giermek. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć Ferro był już na nogach wiedząc co się święci. Wiem, wiem, nie musisz mówić łowca odzyskał przytomność, ty Tagard usiądź proszę i odpocznij. Giermek wykonał posłusznie polecenie swojego pana, odprowadzając go wzrokiem do drzwi. Gdy ten wyszedł jak zawsze młody pomocnik skupił w wzrok na jednym punkcie. Był to misternie wyszywany sztandar rycerzy róży, jednego z 3 zakonów rycerstwa solamni.
Głównodowodzący garnizonu zamku niemalże biegł lecz w głowie układał się już mu plan działania. Ty – krzykną do przechodzącego rycerza patrolującego korytarze zamkowe – Biegnij do komnat moich adiutantów i przekaż im by jak najszybciej udali się do centrum medycznego. Żołnierz odpowiedział na prośbę tylko wyćwiczonym do perfekcji salutem i pobiegł wykonać rozkaz. Teraz szybko do kapliczki Mishakal, bogini uzdrawiania, w której znajdował się szpital. Mijając dowódcę straży krzykną mu, że jakby ktoś go szukał jest w szpitalu.
Przy łóżku porannego przybysza krzątał się Myles i kilka kapłanek bogini Mishakal. Przyjacielu tylko go nie zamęcz on ledwie mówi – pouczał go stary klecha. Lord bez słowa podszedł do posłania chorego pochylił się nad nim i powiedział – Jam jest Lord Ferro, dowódca tego garnizonu, podobno chciałeś ze mną mówić- po chwili pomyślał, że jego ton mógł zabrzmieć zbyt oficjalnie. P… panie (kaszlnięcie) Bogini Takhisis (znowu kaszlnięcie ) za … za 5 dni … jej… jej armia … dziesiątki tysięcy … ludzie, gobliny… smokowcy , … setki smo… - napad kaszlu przerwał ostatnie słowo lecz na wszyscy zgromadzeni zbledli. Każdy zdawał sobie sprawę co ten człowiek chciał powiedzieć. Smoki! Z armią królowej ciemności lecą armie smoków. Paladinie miej nas w opiece – wychrypiał blady jak ściana Myles. Gdy wszyscy byli pogrążeni w szoku, niedowierzaniu przybyli w końcu spóźnieni adiutanci Zangmard i Diogenes.
Ferro udając się razem ze swoimi najbliższymi doradcami był targany dziwnymi uczuciami. Z jednej strony czuł strach, paniczny lęk przed nadchodzącym starciem. Lecz nie dziwiło go to, bardziej zastanawiał się nad drugim uczuciem. Chęcią walki, stanięcia w pojedynkę naprzeciw całej hordzie smoków. Od dziecka marzył by stać się bohaterem niczym Sturm Birghtblade, jeden z największych wojowników w historii rycerstwa. Stać sam uzbrojony tylko w miecz i polec zalany fają błękitnych i czerwonych smoków.
Przyjaciele doskonale wiecie dlaczego zebraliśmy się w tej znienawidzonej przez miłujących pokój komnacie – rozpoczął swoją przemowę Lord Ferro – w naszą stronę kieruję wroga armia. Armia tak wielka , że nasi przodkowie podczas Wojen Lancy, rzadko widzieli tak wielkie wojska. Przewaga wroga jest niemalże 30 do 1 w porównaniu do naszego niewielkiego garnizonu. Kapitanie Diogenes jaki jest stan naszego wojska. Panie liczymy ledwie dziewięciuset mężów zdolnych do noszenia broni. W tym tylko 357 rycerzy zakonu róży. Reszta to giermkowie i wieśniacy z okolicznych wiosek. Cholera to będzie rzeź – krzykną Zangmard. Nie przeżyjemy nawet godziny szturmu, zmiotą nas przy użyci smoków w kilka minut. Kwatermistrzu Golcinber proszę przedstawić nam stan wyposażenia. Panie a co tu mówić oprócz tego co noszą przy sobie nasi ludzie mamy z 200 zapasowych mieczy, trochę pordzewiałych zbroi, parę łuków. I oczywiście największą perełkę naszej zbrojowni 29 smoczych lanc. Będziemy walczyć z nimi chodź byśmy mieli rzucać w te smoki kamieniami – Krzykną jeden z porywczych giermków którym miał służyć jako posłaniec na naradzie. Mały, wykorzystaj lepiej tą energię na szybki bieg do stajni i sprawdzenie ile mamy dostępnych gryfów. Tak jest – zasalutował młodzieniec i wybiegł. Ty młody - wskazał na kolejnego z posłańców – przynieś nam mapy okolicy, musimy zacząć opracowywać plan działania.
Cholera nie ważne co zrobimy nie utrzymamy zamku… Panie - do Sali narad wrócił pierwszy z posłańców – mamy… mamy… -odpocznij chwile chłopcze - powiedział Myles – mamy 3 gryfy gotowe do lotu za 4 godziny – wydusił z siebie młodzieniec – cholera wracaj do stajni i powiedz że mają 2 – wykrzyczał ferro – każda sekunda się liczy o oni się obijają. Mówiąc to opadł wykończony na krzesło, przetarł oczy i spojrzał nieprzytomnym wzrokiem na zebranych towarzyszy. Ogłaszam godziną przerwę w naradzie panowie. Musimy chwilę odpocząć, może coś nam wpadnie do głowy po tej zdecydowanie za krótkiej przerwie.
Jest jeszcze nadzieja spójrz na mapę lordzie – to ostatnie słowo kapitana Zangmarda zostało poprzedzone ziewnięciem – gdybyśmy wycofali się 40 mil na wschód do zamku Lastrose zyskalibyśmy ok. dzień czasu. Co nam da dzień jeśli wojska z Palantchas muszą iść do niego ok. 6 dni zdążą co najwyżej zakopać ostatnie ciała zanim zjedzą je sępy – zadrwił Golcinber – on dobrze gada – poparł Zangmarda Ferro wycofując się zyskamy dodatkowo ok. 500 ludzi z ich garnizonu. Do tego w Lastrose znajdują się mocniejsze mury niż w Starbridge. Ty - wskazał na giermka - weź jednego gryfa ze stajni i udaj się do Palantchas do rady rycerstwa. Dostarcz im ten raport. Gdy giermek już się wyrywał do odebrania przesyłki jego pan powiedział że dopisze jeszcze najnowsze ustalenia odnośnie porzucenia obecnej twierdzy. Teraz kolej na ciebie wskazał na kolejnego posłańca udaj się do elfów Silvanesti i zanieś im tę prośbę o pomocy. Co ty do jasnej cholery wyprawiasz Ferro – wykrzyczał Zangmard nie skonsultowałeś z nami wysłania posłańca do elfów.- Zrozumcie że to jedyna szansa elfy na swoich gryfach mogły by tu przybyć Nawet 2 dni przed uderzeniem wojsk wroga. Każdy wojownik będzie potrzebny gdyby to ode mnie zależało uzbroił bym nawet krasnoludy żlebowe, - lecz na nasze nieszczęście nie ma ich w pobliżu zadrwił Myles. Cała sala wybuchła gromkim śmiechem. Przynajmniej nie jest z nimi tak tragicznie- pomyślał Ferro. Wiecie jak zareaguję na wysłanie prośby o pomoc do spiczastouchych rada? Diogenes podszedł do swojego dowódcy złożył rękę na jago ramieniu i powiedział. – Dla dobra kraju i całego rycerstwa poświęcenie kilkuset ludzi to niewiele. Domyślam się do też do kogo ma być posłany 3 gryf – wtrącił Kwatermistrz – wiesz że po tym jak wyślemy go do magów zostaniemy w najlepszym wypadku wygnani z kraju najmniej wygnani z zakonu i kraju. Chwile trwało zanim Lord Ferro odpowiedział kręcił tylko pod stołem ostatnim z 3 napisanych listów. Idź do stajni weź gryfa i leć do wieży Waireth. Mam nadzieje że magowie przybędą. Teraz wszyscy rozejdźmy się do swych komnat na parę godzin snu. Jutro wyruszamy do Lastrose.
To był jeden z najtrudniejszych rozkazów jakie wydał Ferro w ciągu całego swego życia. Spalenie Starbridge było dla niego bardziej bolesne niż uderzenie miecza. Dom w który spędził 10 lat służby trawiły teraz płomienie. Ogród pełen róż, symboli jego zakonu, dawna oaza spokoju nie istniała.
Co do … biegnij po generała Restela krzykną jeden z wartowników na murach do przechodzącego pod nimi giermka. Dowódca zamku Lastrose kończył właśnie jeść . Mażąc o popołudniowej drzemce nie wiedząc, że woja której nikt się nie spodziewał jest zaledwie kilka dni drogi od jego domu. Idąc do swoich komnat ujrzał giermka siłującego się z dwoma gwardzistami. Czego tu szukasz, nie powinieneś wyć na służbie – spytał rozłoszczony Restel. Starbridge… wojsko ze Starbridge przybyło pod nasze mury. CO- krzykną zarządca zamku i wybiegł na spotkanie Lorda Ferro i jego oddziału.
Nigdy, nigdy nie pozwolę by w moim zamku stanęły stopy elfich skurwysynów i fałszywych magów- mówiąc to dowódca Lastrose spluną na ziemię i rozpoczął kolejną wiązankę przekleństw. - Nie ma pan tu nic do powiedzenia. Jestem od ciebie wyższy stopniem w zakonie, pan i pana wojsko mają podporządkować się moim rozkazom. Każdy z was kto nie zgodzi się na to zostanie postawiony w trybie natychmiastowym przed sądem wojennym to moje ostatnie słowo. Wykrzyczał Ferro tak żeby usłyszano go nawet w okolicy i przekazano tą nowinę dalej.
Panie przybył posłaniec wysłany do elfów - wbiegł jeden z giermków służących wcześniej pod rozkazami Restela.- Niech wejdzie. – P… panie – wydusił coraz bardzie przestraszony posłaniec – gryf przyleciał z jego martwym ciałem. Były w nie wbite elfickie strzały, a wiadomość nie została nawet przez nich przeczytana. Pieczęć na niej jest cała. NIECH OTCHŁAŃ POCHŁONIE ELFÓW I ICH PIEPRZONY LAS!! – mniej więcej takie słowa przetoczyły się przez salę w której obradował sztab powiększony po Lorda Restela i jego ludzi.
Drzwi otworzyły się z hukiem. Panie wróg jest już o 6 drogi stąd dotrze do nas wieczorem. Dobrze zgromadźcie żołnierzy na placu. Musimy zająć się ich Morale. Przyjaciele proszę rozejdźcie się i odpocznijcie. Ja przemówię do ludzi. Wszyscy poza Lordem Ferro rozeszli się odpocząć te parę godzin wiedząc, że i tak nie zasną chodźby na sekundę.
Przyjaciele, dobrze wiecie po co się tu zebraliśmy. Zbliża się do nas armia Takhisis, mają gigantyczną przewagę, nie będę was okłamywał. Mamy nikłe szanse na przeżycie ale … Dalszą przemowę przerwała seria trzasków. Z chmur dymu które pojawiły się ze wszystkich stron zaczęli wychodzić ludzie ubrani w białe i czerwone szaty. Magowie! A wiec nasi przyjaciele z Waireth postanowili dołączyć do naszej walki.- kontynuował Ferro Pokażmy pomiotom mrocznej bogini że się ich nie boimy. Niech usłyszą nas niech przychodzą pod nasze miecze. – Dalej dowódca nie mógł powiedzieć ani słowa więcej. Na szczęcie to, że załamał mu się głos zostało zagłuszone przez okrzyki rozentuzjazmowanych wojowników.
Lord Ferro rozglądał się na boki. Po jego lewej stronie na murze stał czarodziej ubrany w czerwone szaty, a po prawej jakiś wieśniak z okolicznej wsi. Chłop trzymał łuk i najwidoczniej umierał z przerażenia. Nic dziwnego, w końcu nie przeszkolono go do walki, nie nauczono go zabijać, nie nauczono go umierać w słusznej sprawie.
Noc objęła już świat w swoje posiadanie. Solinari, Lunitari, a zapewne i nuitari 3 księżyce Krynu rozpoczęły swą wędrówkę po nieboskłonie zakrywając się osłoną z chmur. Na domiar złego zaczął padać rzęsisty deszcz. Dlaczego deszcz musi zawsze padać w czasie bitew – pomyślał Restel. Wojska ustawione w szeregu na murze zaczęły się niecierpliwić.
Z powodu słabej widoczności pierwsze objawy nadchodzącego wroga rycerze poczuli szybciej niż go zobaczyli. Był to smoczy strach. Złowroga aura rozsiewana przez smoki służące ciemności. Sprawiała ona że nawet najtwardsi i doświadczeni wojownicy tracili rozum ze strachu. Wielu chłopów i giermków nie mogąc znieść tego potwornego przerażenia rzuciło się nie zdając sobie sprawy z tego co robią z murów. Pierwszy smok który zobaczył Restel to była ogromna niebieska bestia . Zamarł razem z łucznikami oczekując nieuniknionego. Gigantyczny jaszczur otworzył paszczę, zaczął nagle się wznosić prawie wyrzucając z sidła swego jeźdźca wypluł ogromną błyskawicę z ust która uderzyła dokładnie pod miejscem pobytu zarządcy Lastrose. Potężny mur Ne mógł oprzeć się potędze smoka runą prawie natychmiast zabierając ze sobą wielu znakomitych rycerzy, w tym Restla.
Pierwsze fala smoczego strachu zaczęła opuszczać Diogenesa, co dało mu możliwość trzeźwej oceny sytuacji. Błękitne smoki atakując wybiły wiele dziur w murze lecz nie stworzyły takiej przez którą piechota wroga mogła by się wedrzeć do wnętrza twierdzy. Bardziej zaskakujące było zakończenie fali przerażenia ogarniającej ludzi. Jako doświadczony wojownik wiedział, że są tylko 2 sposoby na przerwanie go. Albo smoki wroga odleciały robiąc miejsce piechocie, albo nasze …
SMOKI !!! Srebrne i spiżowe smoki niosące rycerzy zakonu korony. Rozpoczęła się brutalna walka w powietrzu. Walka z której zwycięzcy wychodzili niezwykle okaleczeni. Majestatyczne pojedynki między smokami i ich jeźdźcami .
Lord Ferro nie miał czasu podziwiać tego majestatycznego widowiska. Dzięki niebu przecinanemu co chwile smoczymi oddechami widać było że piechota wroga nie mogąc liczyć na zniszczenie wroga przy pomocy smoków ruszyła do ataku. Nadchodzili jak gigantyczna fala już prawie w zasięgu strzału, już prawie… Strzelać bez rozkazu! - wykrzyczał dowódca co zaczęli za nim powtarzać inni oficerowie. W niebo wyleciały setki strzał, zdecydowanie za mało by wyrządzić przeciwnikowi jakiekolwiek straty. Jedynym skutecznym sposobem na uśmiercanie wroga z tej odległości były ogniste kule czarodziejów. Ferro widział jak mag stojący obok wyciąga z torebki przy pasie odrobinę substancji wyglądającej jak odchody nietoperza, wymawia jakieś dziwne słowa w niezrozumiałym języku i z jego rąk wylatuje kula ognia pochłaniająca z sobą kilkudziesięciu wrogich wojowników.
Na części murów pod wodzą Zangmarda walka trwała już od jakiegoś czasu. Smokowcy siedzący na smokach atakujących w pierwszej fali zeskakiwali tam dzięki swoim skrzydłom i atakowali z powietrza zaskoczonych obrońców. Zangmar to była prawdziwa rzeź mimo przewagi liczebnej obrońców w tej części szańców ci początkowa dawali się zabijać będąc pod wpływem paraliżującego strachu. Z chwilą jego ustąpienia i nadejścia niespodziewanej pomocy z nieba obrońcy wzięli się w garść i zaczęli bronić się przed fają obrzydliwych smokopodobnych humanoidów. Zangmard celnym ciosem ściął łep jednej z tych bestii po czym zdał sobie sprawę, że przed nim stoi 20 tych poczwar. Mając już szarżować samotnie w czarodzieja nucącego coś pod nosem i strzelającego w tłum smokowców ognistą kulę. Rycerz poczuł zapach palonego ciała lecz nie miał czasu zwracać uwagę na maga który go uratował, samemu ginąc chwile później.
Diogenes prowadził walkę swych ludzi z najeźdźcami w zachodniej części murów gdy martwy złoty smok runą z impetem na ten fragment zamku. Prawie wszyscy napastnicy i obrońcy w tym obszarze zginęli lub zostali ciężko ranni , lecz sam kapitan został w ostatniej chwili zrzucony z murów przez swojego giermka. Upadając na ziemię stracił przytomność i nie mógł walczyć do końca bitwy.
Krwawa walka na murach trwała godzinami, lecz razem z zakończeniem walki w powietrzu wszystko było już rozstrzygnięte. Ze szturmujących 150 smoków zakonu korony przeżyło zaledwie 31 lecz wystarczyło to do wzbudzenia paniki w szeregach wroga. Szalę zwycięstwa na korzyść zakonników przechyliło jednak przybycie odsieczy z Palantchas pod wodzą rycerza róży lorda targeofa dosłownie zmiotła zaskoczone siły Takhisis.
Ze wszystkich ok. 2 tyś obrońców przeżyło zaledwie 65 osób. Tej nocy Paladin był z nimi.
Następnego dnia stanęli przed radą rycerstwa...
Jeśli dotarłeś aż tutaj przez moje wypociny to cię podziwiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Myles
Administrator
Dołączył: 01 Maj 2008
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: brać pieniądze ?
|
Wysłany: Sob 17:35, 19 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Świetne opowiadanie :] oby tak dalej !!
Konkurs ZAMKNIĘTY!! Proszę oddawać swoje głosy
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Myles dnia Pon 10:46, 21 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Myles
Administrator
Dołączył: 01 Maj 2008
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: brać pieniądze ?
|
Wysłany: Wto 19:31, 22 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Ok Zamykam temat !! Wygrały opowiadania od gracza "Lubiepizze" gratulujemy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1
|
|